ZUS coraz głębiej zagląda do portfeli ciężarnych kobiet i coraz dokładniej analizuje ich zarobki. Po tych, które tuż przed zajściem w ciążę zdecydowały się na otworzenie własnej działalności, przyszła kolej na kobiety, które zatrudnione były na etacie. ZUS, w imię tak zwanej granicy godziwości sprawdza, czy ich wynagrodzenie nie było zbyt wysokie. Jeśli subiektywna ocena urzędu wskaże na to, że kobieta w ciąży zarabiała „za dużo”, a tak zdarza się coraz częściej, ZUS nie waha się przed obniżeniem wynagrodzenia do minimalnej kwoty i od niej oblicza wysokość zasiłku chorobowego podczas ciąży a także zasiłku macierzyńskiego. „Rzeczpospolita” przywołała przykład ciężarnej, która zarabiała 3000 zł brutto i od tej kwoty pracodawca odprowadzał składki. Wszystko było dobrze do momentu, gdy do ZUS wpłynął wniosek o wypłatę zasiłku macierzyńskiego. Wyliczono go tylko od kwoty 1750 zł brutto. Dlaczego? Urzędnicy uznali, że pensja kobiety jest za wysoka. W decyzji napisano, że tak młoda osoba nie ma odpowiednich kwalifikacji i nie może tyle zarabiać.