Przepych w prezentach dla nauczycieli wyszedł podobno z mody. Mikrofalówka, droga biżuteria, komplet pościeli to dziś obciach. Teraz ma być raczej skromnie i osobiście. Ale jak co roku pojawiają się głosy wkurzonych rodziców, którzy składają się na karnety do spa albo nawet zagraniczne wycieczki. Moda się zmieniła lub nie, ale emocje zostały. Decyzję o tym, czym obdarować nauczycieli na zakończenie roku szkolnego rodzice wypracowują w bólach. Ile wydać? Nagradzać tylko wychowawcę czy też panią świetliczankę i anglistkę? Kupić bukiet od wszystkich czy dać po kwiatku? Czy istnieje granica wartości upominku? Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku w sprawie prezentów dla nauczycieli wypowiedział się nawet Sąd Najwyższy. Stwierdził jednak, że "granica między dopuszczalnym upominkiem a niedopuszczalną łapówką nie jest ani ścisła, ani łatwa do ustalenia i może być dokonywana tylko dla każdego wypadku indywidualnie". Podkreślono też, że zwyczaj dawania kwiatów i symbolicznych prezentów dla nauczycieli rozwinął się w Polsce za społeczną aprobatą.