Kilka dni temu ukazała się książka „Święty i błazen” (nowa wzbogacona edycja). To niepowtarzalna w swej szczerości rozmowa z ojcem Janem Górą przeprowadzona przez Jana Grzegorczyka. Spowiedź dominikańskiego wizjonera przerywana jest wypowiedziami świadków jego życia. Człowiek, który co roku przyciągał na pola Lednicy pod Rybę 100 tysięcy młodzieży, dla jednych był charyzmatykiem, dla innych błaznem. Góra był żywiołem, jego nielegalne metody działania wykańczały biskupów i przełożonych. "Zostawcie go, to co robi, jest Boże!", usprawiedliwiali go obrońcy. Jego poznańskie msze były bardzo popularne, wielu księży przyjeżdżało go podpatrywać. Po latach ojciec Tadeusz Rydzyk przyznał się, że też stał za jednym z filarów i podglądał „kolegę po fachu”. Jednak na całą Polskę ojciec Jan Góra zasłynął dopiero jako organizator spotkań młodzieży na Lednicy. Marzył po cichu, że kiedyś właśnie tam, w krzakach, o wschodzie słońca, w samych majtkach, odprawi Eucharystię. Ale nie miał łatwego charakteru i prowadząc pracę duszpasterską wielu ludzi poranił, a z niektórymi nigdy nie zdołał się pojednać.